II : Starzy znajomi

Ciche stukanie w szybę obudziło śpiącą niespokojnie czarownicę. Bernadetta usiadła na łóżku, przetarła zaspane oczy i dopiero gdy stukanie rozległo się ponownie, podeszła do okna. Razem ze sową do pokoju wleciało świeże, rześkie powietrze. Tymczasem ptak rozsiadł się na oparciu łóżka i wlepiwszy żółte ślepia w Bernadettę, czekał. Czarownica podeszła do niej z sakiewką. Odebrała „Proroka Codziennego” i wrzuciła pięć knutów do woreczka przyczepionego do jej łapki. Sowa po otrzymaniu zapłaty odleciała. Bernadetta tymczasem usiadła w fotelu i rozwinęła gazetę. Znajome zdjęcie na pierwszej stronie przykuło jej uwagę. Z ciekawości zaczęła czytać. Z każdym kolejnym wersem, jej czoło coraz bardziej się marszczyło, a oczy zamieniały w szparki.
- Co za brednie! - wykrzyknęła nagle zdenerwowana. Nie spostrzegła kiedy zerwała się z fotela. Ze złości cisnęła gazetę do kominka. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio tak mocno się zdenerwowała. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Po chwili podeszła do kufra i wyjęła z niej szatę i szybko się przebrała. Wyszła z pokoju i zeszła na dół. W barze była tylko jedna osoba, nie licząc Laurelle. Bernadetta podeszła do baru, gdzie blondynka czyściła kufle.
- Gdzie Rosmerta? - zapytała chłodno. Dziewczyna podskoczyła, kiedy ją usłyszała i odwróciła się, napotykając chłodne szafirowe oczy. Przez umysł Laurelle przemknęła myśl, dlaczego dziewczyna, która jest młodsza od niej, ma śmiałość rozmawiać z jej pracodawczynią jak równa z równym.
- W swoim pokoju - odparła jednak, nieco przestraszona groźną postawą Bernadetty.
- Gdzie? - spytała ta lakonicznie.
- Drugie drzwi po lewo tym korytarzem - odparła Laurelle wskazując palcem kierunek. Przez chwilę miała wrażenie, że w szafirowych oczach dziewczyny mignęło coś jakby wdzięczność, lecz Bernadetta szybkim krokiem odeszła. Kiedy znalazła się przed podanymi drzwiami, zapukała dwa razy. Odpowiedziało jej stłumione „proszę”. Gdy weszła do pokoju, Madame Rosmerta czesała właśnie swoje mocno splątane włosy.
- Czytałaś Proroka? - zapytała wchodząc. Kobieta spojrzała na nią.
- Tak. Czy coś...
- To są bzdury! Kto w ogóle śmiał oskarżać Syriusza o coś takiego? Nigdy nie uwierzę, że pomagał Voldemortowi i że zabił kogoś, kto nie był Śmierciożercą. I jeszcze zdrada Lily i Jamesa? O co w tym chodzi? Niby jak ich zdradził? To po prostu.... nie do pomyślenia! - krzyknęła wreszcie na zakończenie. Głos drżał jej od tłumionego gniewu. Rosmerta wpatrywała się w nią okrągłymi oczami. Jeszcze nigdy nie widziała Bernadetty w takim stanie i to był dlań szok.
Czarnowłosa opadła na najbliższy fotel.
- Kto jest dyrektorem? - zapytała po chwili ciszy.
- Wciąż Dumbledore - odparła szybko. Przyjrzała się dziewczynie, kiedy Bernadetta wstała z fotela. - Gdzie idziesz? - zapytała.
- Odwiedzić starych znajomych.
*
Na końcu ścieżki widniała brama. Bernadetta podeszła do niej i lekko pchnęła, wchodząc na dziedziniec. Była sobota, chwilę po ósmej. Czarownica weszła do sali wejściowej i rozejrzała się z westchnieniem. Tak dawno tu nie była. Zapach magii unoszący się pośród średniowiecznych murów przypominał jej lata, kiedy jako młoda czarownica przechodziła tymi korytarzami. Spoglądają na punktację, poczuła przypływającą dumę na widok swojego dawnego domu. Ravenclaw prowadził. Mimowolnie się uśmiechnęła. Przeszła kilka kroków i stanęła w progu Wielkiej Sali. Obejrzała wnętrze, które nie zmieniło się od czasów jej rocznika. Nagle, po drugiej stronie ujrzała znajomą sylwetkę.
- James - zawołała zanim zdążyła się powstrzymać. Właśnie wtedy chłopak odwrócił się, a ona stanęła jak wryta.
- Przepraszam. Pomyliłam cię z kimś - wydukała zszokowana. Chłopak wyglądał jak James. Ta sama sylwetka, zwichrzone czarne oczy i okrągłe okulary. Lecz nie spoglądały na nią orzechowe tęczówki. Nie-James stał w otoczeniu rudego chłopaka i dwóch dziewczyn – jednej brązowowłosej, a drugiej rudej. - Przepraszam, jeszcze raz. Szukałam...
- Jamesa - przerwał jej chłopak, uśmiechając się ze zrozumieniem. - Może ci pomożemy? - zaproponował. Bernadetta zastanowiła się chwilę, przypatrując się chłopakowi uważnie. Był tak bardzo podobny do jej starego przyjaciela. Ale przecież James musi mieć już koło czterdziestki.
- Raczej nie. Jestem Bernadetta - przedstawiła się po chwili, wyciągając dłoń o smukłych palcach.
- Harry. To moi przyjaciele: Hermiona, Ron i jego siostra Ginny - przedstawił.
Bernadetta skinęła im głową na powitanie, lustrując wszystkich przenikliwym wzrokiem.
- Witajcie.
- Z którego jesteś domu? - zapytała dziewczyna przedstawiona jako Hermiona. Jej bystre, brązowe oczy uważnie badały nieznajomą i mimo, że przyglądała się bez wrogości, widać było w nich lekką nieufność.
Bernadetta przez chwilę nie rozumiała, a gdy skojarzyła, wybuchnęła śmiechem. Ot, nie mogła się powstrzymać. Cóż, mówiąc szczerze od dawna się tak nie śmiała. Harry i jego przyjaciele popatrzyli na nią dziwnie.
- Przepraszam was - wydusiła wreszcie, hamując salwy śmiechu. - Byłam w Ravenclawie.
- Byłaś? - zapytała Ginny zaciekawiona.
Bernadetta przytaknęła.
- Skończyłam Hogwart bardzo dawno temu - poinformowała ich, ocierając pojedynczą łzę. Tym razem wszyscy popatrzyli na nią z mieszanką zdziwienia i podejrzliwości.
- Bez obrazy, ale wyglądasz na siódmoklasistkę - odparł po chwili Harry. Bernadetta wzruszyła tylko ramionami.
- Szukam Dumbledore'a. Wiecie może gdzie mogę go znaleźć? - popatrzyła po nich pytająco, zmieniając temat. Harry zmarszczył brwi.
- Powinien być w swoim gabinecie. Chodź, zaprowadzimy cię - zasugerował patrząc na przyjaciół. Bernadetta skinęła głową, zgadzając się i ruszyli schodami na górę.
Przechodzili właśnie koło jednej z klas, gdy drzwi otworzyły się i wyszedł z nich profesor Lupin. Gdy zobaczył kto idzie w towarzystwie Harry'ego, stanął jak wryty. Jego ciepłe brązowe oczy wpatrywały się w nią z niedowierzaniem.
- Bernadetta? - zapytał zszokowany. Czarnowłosa uśmiechnęła się tym swoim tajemniczym uśmiechem, w którym kryło się wiele uczuć. Szczypta radości, pomieszana z nutką tajemniczości i doprawiona ironią.
- Witaj Remusie - przywitała się. Żadne z nich nie widziało pełnych zdziwienia spojrzeń, które wymieniła między sobą czwórka przyjaciół. Nie było normalne, żeby ktoś wyglądający jak uczeń, zwracał się do dorosłego nauczyciela po imieniu.
Bernadetta tymczasem podeszła do Lupina.
- Jak tam futerkowy problem, Luniaczku? - zapytała z błyskiem w oku, akcentując ostatni wyraz.
Remus pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Masz zdecydowanie zbyt dobrą pamięć - rzekł z przekąsem. Oczy Bernadetty zalśniły szelmowsko - Ma się dobrze, niestety - dodał z cierpkim uśmiechem. Bernadetta zaśmiała się lekko. - Wejdziesz? Pogadamy o starych czasach - zaproponował, wskazując głową swój gabinet - Muszę tylko coś załatwić.
- Z przyjemnością, ale nie teraz. Mam sprawę do załatwienia. Poszukuje Dumbledore'a - wytłumaczyła.
- To się dobrze składa. Ja również do niego idę - odparła Lupin. Położył rękę na plecach Bernadetty by razem z nią odejść.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Lupin, czyżbyś zapomniał o zasadach obowiązujących w Hogwarcie? - usłyszała za sobą znajomy głos, teraz przepełniony jadowitą satysfakcją. Bernadetta słysząc go, postanowiła się nie odwracać póki nie będzie ku temu konieczności. Z osobą stojącą za nią wiązały się i miłe, i okropne wspomnienia.
Mimowolnie zwiesiła głowę, zamykając oczy. Wspomnienie powróciło.


Hogwarckie błonia wręcz pękały od wylegujących się na nich nastolatków, cieszących się z zakończenia ostatniego dnia egzaminów. Uczniowie przesiadywali w grupkach lub pojedynczo. Nagle ciszę, śpiew ptaków i wesoły gwar przerwał ryk. Z zamku wypadła trójka Gryfonów, mniej więcej szesnastoletnich. W pewnym odstępie od nich zasapany biegł grubszy chłopak. Cała czwórka biegła w kierunku jeziora. Nad jego brzegiem, pod rozłożystym drzewem wylegiwały się trzy dziewczyny. Tak samo jak reszta uczniów i one zwróciły uwagę na przeraźliwy ryk. Gdy tylko zobaczyły do kogo należał, siedząca w środku rudowłosa dziewczyna powiedziała coś do dwóch innych dziewcząt i wszystkie wybuchnęły śmiechem.
- UWAGA! - rozległ się głos biegnącego na przedzie chłopaka z czarnymi, rozwichrzonymi włosami.
- Casanova, tylko się nie wywal! - krzyknęła do niego leżąca pod drzewem blondynka, wywołując u przyjaciółek ponowną salwę śmiechu.
James, Syriusz i Remus coraz szybciej zbliżali się do jeziora, a zarazem do dziewcząt, które chyba właśnie zdawały sobie sprawę co zamierzają zrobić. Gdy byli w odległości kilku kroków, James wybił się mocno w górę. Trochę za sprawą magii, trochę swoich umiejętności skoczył jak najdalej mógł, po czym z głośnym pluskiem wylądował w wodzie. Za jego przykładem poszli Łapa i Lunatyk. Tylko Peter nie nadążył i wyhamował tuż przy brzegu, opadając na tyłek zdyszany.
Głośny śmiech rozniósł się po błoniach. W jednej chwili zagłuszył go wściekły wrzask.
- POTTER! Zabije cię! - Lily, cała mokra, stała pomiędzy swoimi przyjaciółkami i z wściekłością wpatrywała się czarnowłosego chłopaka z mokrymi, ale nadal rozwichrzonymi włosami. Jej zielone oczy wręcz ciskały błyskawice. Podobnie było z jej przyjaciółkami.
- Oj, przestań Lily, to tylko zabawa. - rzucił, wychodząc z wody James. Remus i Syriusz ruszyli za nim. Tylko Lunatyk był na tyle inteligentny, żeby wysuszyć ubranie magią.
Evansówna oraz jej dwie przyjaciółki nagle uśmiechnęły się radośnie, co nieco zbiło z pantałyku Huncwotów.
- Och, a więc my również pokażemy wam zabawę w naszym wydaniu - odparła przesłodzonym tonem Lily.
- INCERCEROUS! - krzyknęły jednocześnie, rzucając zaklęcie na każdego z chłopaków. Zaklęcie Lily z całą mocą ugodziło w pierś Jamesa, Amy udało się zaskoczyć Remusa, a Syriuszem zajęła się Kiara.
Całą trójkę mocno związały grube sznury. Nie mogąc utrzymać równowagi, powywracali się na ziemię, a całe błonia ryknęły śmiechem. Bo oto ktoś wreszcie "uziemił" Huncwotów.
Kilkanaście metrów dalej, pod rozległym, mocno zacienionym drzewem, spod którego był świetny widok na całe błonie, siedziałam ja. Oczy iskrzyły mi się wesoło, kiedy obserwowałam jak Huncwoci obrywają od dziewczyn.
Siedzący obok mnie chłopak o tłustych włosach, patrzył na całą tą sytuację z pogardą. Jego czarne oczy z niechęcią obserwowały zamieszanie, a chuderlawa sylwetka i książka wepchnięta byle jak w torbę, wiele mówiła o jego zainteresowaniach.
- Wariaci - mruknęłam, patrząc z rozbawieniem jak Lily, Amy i Kiara stają nad związanymi Huncwotami z wyraźną satysfakcją malującą się na twarzach.
Chłopak prychnął.
- Idioci - burknął pogardliwie. Mój wzrok spoczął na nim. Przez moją twarz równocześnie przemknęło zirytowanie i smutek.
- Severusie, mógłbyś już przestać się boczyć - zagadnęłam go. - Przecież lubisz Lily. Idź do niej i zagadaj. Przeproś ją, na Merlina! Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?
Severus odwrócił wzrok.
- Próbowałem. Nie chce mnie znać - warknął.
- Doskonale ją rozumiem. Gdybyś to mnie tak nazwał, rozszarpałabym cię. I wiesz, że byłabym do tego zdolna - odparłam poważnie. Zaraz jednak zmieniłam ton. - Ale to jest Lily Evans. Ona ciągle wybacza. Nawet Jamesowi. Pewnie już wieczorem znów będą na siebie patrzyć z uwielbieniem. Masz takie same szanse - położyłam mu dłoń na ramieniu, starając dodać mu tym otuchy. Snape strzepnął ją gwałtownie i wstał.
- Severusie, na Merlina, proszę cię! - zawołałam za nim, gdy zgarbiony, oddalał się w stronę zamku. Zgarnęłam szybko pelerynę od mundurka i pobiegła za nim.
- Czy choć raz, mógłbyś mnie do końca wysłuchać? - zapytałam zirytowana, zrównując się z nim. Snape zatrzymał się nagle.
- Ciebie? Pijawkowatą szlame, której matka, choć pochodziła z czystej rodziny, była charłaczką, a ojciec półkrwi mugolem? - warknął, patrząc na mnie z pogardą. W tym momencie miałam wrażenie, że oczy całej szkoły zwróciły się na nas. Było to jednak tylko wrażenie, gdyż nikt nie zauważył dwójki uczniów, stojących z dala od innych.
Stanęłam jak wryta. Poczułam się jakby mnie uderzył. Nie, chyba nawet gorzej. Gdyby nie to, że jego słowa mnie zmroziły... Nie, nie wiem co bym zrobiła. Przed chwilą zapewniałam go, że bym go rozszarpała. A teraz? Teraz stałam jak skamieniała, wpatrując się w człowieka, który jeszcze dziesięć sekund temu był moim najlepszym przyjacielem. Jeszcze nikt nie zranił mnie tak jak on, a chodziłam już po świecie ponad dwa wieki.
- A więc to o mnie myślisz? - zapytałam cicho, patrząc mu w oczy. - Że jestem, pijawkowatą szlamą?
Chyba do Snape'a dopiero dotarło, co powiedział, bo jego oczy rozszerzyły się gwałtownie.
- Bernie... j-ja nie chciałem. Wybacz mi - próbował złapać mnie za przedramię. Nigdy nie wykorzystywałam moich nadnaturalnych zdolności w obecności przyjaciół, teraz jednak wyślizgnęłam się gwałtownie, wywołując tym samym cień przerażenia na jego twarzy.
- Nie waż się więcej tak do mnie mówić! - syknęłam wściekła, powstrzymując napływające do oczu łzy. Odwróciłam się czym prędzej, by ich nie widział, kierując się w kierunku Lily i jej przyjaciół, którzy chyba właśnie zorientowali się, że coś jest nie tak.
- Bernie! - usłyszałam za sobą głos Severusa. Powstrzymując łzy, podeszłam do przyjaciół i uśmiechnęłam się sztucznie.


- Zobaczmy, kogo my tu mamy.
Poczuła na swoim ramieniu dużą dłoń, która brutalnie odwróciła ją w kierunku Mistrza Eliksirów.
- Witaj Severusie - odparła cicho, patrząc w szeroko otwarte oczy byłego przyjaciela.

3 komentarze:

  1. Akcja powoli nabiera tempa ;) Nic dziwnego, że Bernadetta pomyliła Harry'ego z Jamesem, w sumie to nawet dziwne gdyby go nie pomyliła ;)
    Zastanawia mnie dlaczego ona wciąż wygląda tak młodo, ale skoro to świat czarodziejów to chyba to też normalne. Może jakieś specjalne zaklęcia albo dar. No chyba, że po prostu tak już ma.
    I pojawił się Severus. Muszę przyznać, że właściwie od zawsze to jego postać lubiłam chyba najbardziej, a z tego co widzę może zająć tutaj ważną role w opowiadaniu. Jak fajnie :)
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlaczego tak wygląda i kim jest, jest zawarte we wspomnieniu.

      Usuń
  2. GRAFICZNE CMENTARZYSKO to jak sama nazwa wskazuje jest to cmentarz, na którym spoczywają szablony i nagłówki! Znajdziesz tutaj coś odpowiedniego dla swojego bloga. Począwszy od nagłówków, śmiesznych gifów, szablonów, a skończywszy na zabawnych historyjkach Strażniczki cmentarzyska. Zapraszam serdecznie! Być może i Tobie się coś spodoba. ;) Ruszył nabór na szabloniarzy, więc jeśli czujesz się na siłach, to zapraszam do współpracy. Więcej informacji na blogu.

    http://graficzne-cmentarzysko.blogspot.com/

    Wpadnij i przekonaj się, co zaserwowała Śmierć z pomocą Zakazanej.
    ps. najmocniej przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń