Ciche
stukanie w szybę obudziło śpiącą niespokojnie czarownicę.
Bernadetta usiadła na łóżku, przetarła zaspane oczy i dopiero
gdy stukanie rozległo się ponownie, podeszła do okna. Razem ze
sową do pokoju wleciało świeże, rześkie powietrze. Tymczasem
ptak rozsiadł się na oparciu łóżka i wlepiwszy żółte ślepia
w Bernadettę, czekał. Czarownica podeszła do niej z sakiewką.
Odebrała „Proroka Codziennego” i wrzuciła pięć knutów do
woreczka przyczepionego do jej łapki. Sowa po otrzymaniu zapłaty
odleciała. Bernadetta tymczasem usiadła w fotelu i rozwinęła
gazetę. Znajome zdjęcie na pierwszej stronie przykuło jej uwagę.
Z ciekawości zaczęła czytać. Z każdym kolejnym wersem, jej czoło
coraz bardziej się marszczyło, a oczy zamieniały w szparki.
-
Co za brednie! - wykrzyknęła nagle zdenerwowana. Nie spostrzegła
kiedy zerwała się z fotela. Ze złości cisnęła gazetę do
kominka. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio tak mocno się
zdenerwowała. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Po chwili
podeszła do kufra i wyjęła z niej szatę i szybko się przebrała.
Wyszła z pokoju i zeszła na dół. W barze była tylko jedna osoba,
nie licząc Laurelle. Bernadetta podeszła do baru, gdzie blondynka
czyściła kufle.
-
Gdzie Rosmerta? - zapytała chłodno. Dziewczyna podskoczyła, kiedy
ją usłyszała i odwróciła się, napotykając chłodne szafirowe
oczy. Przez umysł Laurelle przemknęła myśl, dlaczego dziewczyna,
która jest młodsza od niej, ma śmiałość rozmawiać z jej
pracodawczynią jak równa z równym.
-
W swoim pokoju - odparła jednak, nieco przestraszona groźną
postawą Bernadetty.
-
Gdzie? - spytała ta lakonicznie.
-
Drugie drzwi po lewo tym korytarzem - odparła Laurelle wskazując
palcem kierunek. Przez chwilę miała wrażenie, że w szafirowych
oczach dziewczyny mignęło coś jakby wdzięczność, lecz
Bernadetta szybkim krokiem odeszła. Kiedy znalazła się przed
podanymi drzwiami, zapukała dwa razy. Odpowiedziało jej stłumione
„proszę”. Gdy weszła do pokoju, Madame Rosmerta czesała
właśnie swoje mocno splątane włosy.
-
Czytałaś Proroka? - zapytała wchodząc. Kobieta spojrzała na nią.
-
Tak. Czy coś...
-
To są bzdury! Kto w ogóle śmiał oskarżać Syriusza o coś
takiego? Nigdy nie uwierzę, że pomagał Voldemortowi i że zabił
kogoś, kto nie był Śmierciożercą. I jeszcze zdrada Lily i
Jamesa? O co w tym chodzi? Niby jak ich zdradził? To po prostu....
nie do pomyślenia! - krzyknęła wreszcie na zakończenie. Głos
drżał jej od tłumionego gniewu. Rosmerta wpatrywała się w nią
okrągłymi oczami. Jeszcze nigdy nie widziała Bernadetty w takim
stanie i to był dlań szok.
Czarnowłosa
opadła na najbliższy fotel.
-
Kto jest dyrektorem? - zapytała po chwili ciszy.
-
Wciąż Dumbledore - odparła szybko. Przyjrzała się dziewczynie,
kiedy Bernadetta wstała z fotela. - Gdzie idziesz? - zapytała.
-
Odwiedzić starych znajomych.
*
Na
końcu ścieżki widniała brama. Bernadetta podeszła do niej i
lekko pchnęła, wchodząc na dziedziniec. Była sobota, chwilę po
ósmej. Czarownica weszła do sali wejściowej i rozejrzała się z
westchnieniem. Tak dawno tu nie była. Zapach magii unoszący się
pośród średniowiecznych murów przypominał jej lata, kiedy jako
młoda czarownica przechodziła tymi korytarzami. Spoglądają na
punktację, poczuła przypływającą dumę na widok swojego dawnego
domu. Ravenclaw prowadził. Mimowolnie się uśmiechnęła. Przeszła
kilka kroków i stanęła w progu Wielkiej Sali. Obejrzała wnętrze,
które nie zmieniło się od czasów jej rocznika. Nagle, po drugiej
stronie ujrzała znajomą sylwetkę.
-
James - zawołała zanim zdążyła się powstrzymać. Właśnie
wtedy chłopak odwrócił się, a ona stanęła jak wryta.
-
Przepraszam. Pomyliłam cię z kimś - wydukała zszokowana. Chłopak
wyglądał jak James. Ta sama sylwetka, zwichrzone czarne oczy i
okrągłe okulary. Lecz nie spoglądały na nią orzechowe tęczówki.
Nie-James stał w otoczeniu rudego chłopaka i dwóch dziewczyn –
jednej brązowowłosej, a drugiej rudej. - Przepraszam, jeszcze raz.
Szukałam...
-
Jamesa - przerwał jej chłopak, uśmiechając się ze zrozumieniem.
- Może ci pomożemy? - zaproponował. Bernadetta zastanowiła się
chwilę, przypatrując się chłopakowi uważnie. Był tak bardzo
podobny do jej starego przyjaciela. Ale przecież James musi mieć
już koło czterdziestki.
-
Raczej nie. Jestem Bernadetta - przedstawiła się po chwili,
wyciągając dłoń o smukłych palcach.
-
Harry. To moi przyjaciele: Hermiona, Ron i jego siostra Ginny -
przedstawił.
Bernadetta
skinęła im głową na powitanie, lustrując wszystkich przenikliwym
wzrokiem.
-
Witajcie.
-
Z którego jesteś domu? - zapytała dziewczyna przedstawiona jako
Hermiona. Jej bystre, brązowe oczy uważnie badały nieznajomą i
mimo, że przyglądała się bez wrogości, widać było w nich lekką
nieufność.
Bernadetta
przez chwilę nie rozumiała, a gdy skojarzyła, wybuchnęła
śmiechem. Ot, nie mogła się powstrzymać. Cóż, mówiąc szczerze
od dawna się tak nie śmiała. Harry i jego przyjaciele popatrzyli
na nią dziwnie.
-
Przepraszam was - wydusiła wreszcie, hamując salwy śmiechu. -
Byłam w Ravenclawie.
-
Byłaś? - zapytała Ginny zaciekawiona.
Bernadetta
przytaknęła.
-
Skończyłam Hogwart bardzo dawno temu - poinformowała ich,
ocierając pojedynczą łzę. Tym razem wszyscy popatrzyli na nią z
mieszanką zdziwienia i podejrzliwości.
-
Bez obrazy, ale wyglądasz na siódmoklasistkę - odparł po chwili
Harry. Bernadetta wzruszyła tylko ramionami.
-
Szukam Dumbledore'a. Wiecie może gdzie mogę go znaleźć? -
popatrzyła po nich pytająco, zmieniając temat. Harry zmarszczył
brwi.
-
Powinien być w swoim gabinecie. Chodź, zaprowadzimy cię -
zasugerował patrząc na przyjaciół. Bernadetta skinęła głową,
zgadzając się i ruszyli schodami na górę.
Przechodzili
właśnie koło jednej z klas, gdy drzwi otworzyły się i wyszedł z
nich profesor Lupin. Gdy zobaczył kto idzie w towarzystwie
Harry'ego, stanął jak wryty. Jego ciepłe brązowe oczy wpatrywały
się w nią z niedowierzaniem.
-
Bernadetta? - zapytał zszokowany. Czarnowłosa uśmiechnęła się
tym swoim tajemniczym uśmiechem, w którym kryło się wiele uczuć.
Szczypta radości, pomieszana z nutką tajemniczości i doprawiona
ironią.
-
Witaj Remusie - przywitała się. Żadne z nich nie widziało pełnych
zdziwienia spojrzeń, które wymieniła między sobą czwórka
przyjaciół. Nie było normalne, żeby ktoś wyglądający jak
uczeń, zwracał się do dorosłego nauczyciela po imieniu.
Bernadetta
tymczasem podeszła do Lupina.
-
Jak tam futerkowy problem, Luniaczku? - zapytała z błyskiem w oku,
akcentując ostatni wyraz.
Remus
pokręcił głową z niedowierzaniem.
-
Masz zdecydowanie zbyt dobrą pamięć - rzekł z przekąsem. Oczy
Bernadetty zalśniły szelmowsko - Ma się dobrze, niestety - dodał
z cierpkim uśmiechem. Bernadetta zaśmiała się lekko. - Wejdziesz?
Pogadamy o starych czasach - zaproponował, wskazując głową swój
gabinet - Muszę tylko coś załatwić.
-
Z przyjemnością, ale nie teraz. Mam sprawę do załatwienia.
Poszukuje Dumbledore'a - wytłumaczyła.
-
To się dobrze składa. Ja również do niego idę - odparła Lupin.
Położył rękę na plecach Bernadetty by razem z nią odejść.
-
Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Lupin, czyżbyś zapomniał o
zasadach obowiązujących w Hogwarcie? - usłyszała za sobą znajomy
głos, teraz przepełniony jadowitą satysfakcją. Bernadetta słysząc
go, postanowiła się nie odwracać póki nie będzie ku temu
konieczności. Z osobą stojącą za nią wiązały się i miłe, i
okropne wspomnienia.
Mimowolnie
zwiesiła głowę, zamykając oczy. Wspomnienie powróciło.
Hogwarckie błonia wręcz
pękały od wylegujących się na nich nastolatków, cieszących się
z zakończenia ostatniego dnia egzaminów. Uczniowie przesiadywali w
grupkach lub pojedynczo. Nagle ciszę, śpiew ptaków i wesoły gwar
przerwał ryk. Z zamku wypadła trójka Gryfonów, mniej więcej
szesnastoletnich. W pewnym odstępie od nich zasapany biegł grubszy
chłopak. Cała czwórka biegła w kierunku jeziora. Nad jego
brzegiem, pod rozłożystym drzewem wylegiwały się trzy dziewczyny.
Tak samo jak reszta uczniów i one zwróciły uwagę na przeraźliwy
ryk. Gdy tylko zobaczyły do kogo należał, siedząca w środku
rudowłosa dziewczyna powiedziała coś do dwóch innych dziewcząt i
wszystkie wybuchnęły śmiechem.
- UWAGA! - rozległ się
głos biegnącego na przedzie chłopaka z czarnymi, rozwichrzonymi
włosami.
- Casanova, tylko się
nie wywal! - krzyknęła do niego leżąca pod drzewem blondynka,
wywołując u przyjaciółek ponowną salwę śmiechu.
James, Syriusz i Remus
coraz szybciej zbliżali się do jeziora, a zarazem do dziewcząt,
które chyba właśnie zdawały sobie sprawę co zamierzają zrobić.
Gdy byli w odległości kilku kroków, James wybił się mocno w
górę. Trochę za sprawą magii, trochę swoich umiejętności
skoczył jak najdalej mógł, po czym z głośnym pluskiem wylądował
w wodzie. Za jego przykładem poszli Łapa i Lunatyk. Tylko Peter nie
nadążył i wyhamował tuż przy brzegu, opadając na tyłek
zdyszany.
Głośny śmiech rozniósł
się po błoniach. W jednej chwili zagłuszył go wściekły wrzask.
- POTTER! Zabije cię! -
Lily, cała mokra, stała pomiędzy swoimi przyjaciółkami i z
wściekłością wpatrywała się czarnowłosego chłopaka z mokrymi,
ale nadal rozwichrzonymi włosami. Jej zielone oczy wręcz ciskały
błyskawice. Podobnie było z jej przyjaciółkami.
- Oj, przestań Lily, to
tylko zabawa. - rzucił, wychodząc z wody James. Remus i Syriusz
ruszyli za nim. Tylko Lunatyk był na tyle inteligentny, żeby
wysuszyć ubranie magią.
Evansówna oraz jej dwie
przyjaciółki nagle uśmiechnęły się radośnie, co nieco zbiło z
pantałyku Huncwotów.
- Och, a więc my również
pokażemy wam zabawę w naszym wydaniu - odparła przesłodzonym
tonem Lily.
- INCERCEROUS! -
krzyknęły jednocześnie, rzucając zaklęcie na każdego z
chłopaków. Zaklęcie Lily z całą mocą ugodziło w pierś Jamesa,
Amy udało się zaskoczyć Remusa, a Syriuszem zajęła się Kiara.
Całą trójkę mocno
związały grube sznury. Nie mogąc utrzymać równowagi, powywracali
się na ziemię, a całe błonia ryknęły śmiechem. Bo oto ktoś
wreszcie "uziemił" Huncwotów.
Kilkanaście metrów
dalej, pod rozległym, mocno zacienionym drzewem, spod którego był
świetny widok na całe błonie, siedziałam ja. Oczy iskrzyły mi
się wesoło, kiedy obserwowałam jak Huncwoci obrywają od
dziewczyn.
Siedzący obok mnie
chłopak o tłustych włosach, patrzył na całą tą sytuację z
pogardą. Jego czarne oczy z niechęcią obserwowały zamieszanie, a
chuderlawa sylwetka i książka wepchnięta byle jak w torbę, wiele
mówiła o jego zainteresowaniach.
- Wariaci - mruknęłam,
patrząc z rozbawieniem jak Lily, Amy i Kiara stają nad związanymi
Huncwotami z wyraźną satysfakcją malującą się na twarzach.
Chłopak prychnął.
- Idioci - burknął
pogardliwie. Mój wzrok spoczął na nim. Przez moją twarz
równocześnie przemknęło zirytowanie i smutek.
- Severusie, mógłbyś
już przestać się boczyć - zagadnęłam go. - Przecież lubisz
Lily. Idź do niej i zagadaj. Przeproś ją, na Merlina! Ile razy mam
ci to jeszcze powtarzać?
Severus odwrócił wzrok.
- Próbowałem. Nie chce
mnie znać - warknął.
- Doskonale ją rozumiem.
Gdybyś to mnie tak nazwał, rozszarpałabym cię. I wiesz, że
byłabym do tego zdolna - odparłam poważnie. Zaraz jednak zmieniłam
ton. - Ale to jest Lily Evans. Ona ciągle wybacza. Nawet Jamesowi.
Pewnie już wieczorem znów będą na siebie patrzyć z uwielbieniem.
Masz takie same szanse - położyłam mu dłoń na ramieniu,
starając dodać mu tym otuchy. Snape strzepnął ją gwałtownie i
wstał.
- Severusie, na Merlina,
proszę cię! - zawołałam za nim, gdy zgarbiony, oddalał się w
stronę zamku. Zgarnęłam szybko pelerynę od mundurka i pobiegła
za nim.
- Czy choć raz, mógłbyś
mnie do końca wysłuchać? - zapytałam zirytowana, zrównując się
z nim. Snape zatrzymał się nagle.
- Ciebie? Pijawkowatą
szlame, której matka, choć pochodziła z czystej rodziny, była
charłaczką, a ojciec półkrwi mugolem? - warknął, patrząc na
mnie z pogardą. W tym momencie miałam wrażenie, że oczy całej
szkoły zwróciły się na nas. Było to jednak tylko wrażenie, gdyż
nikt nie zauważył dwójki uczniów, stojących z dala od innych.
Stanęłam jak wryta.
Poczułam się jakby mnie uderzył. Nie, chyba nawet gorzej. Gdyby
nie to, że jego słowa mnie zmroziły... Nie, nie wiem co bym
zrobiła. Przed chwilą zapewniałam go, że bym go rozszarpała. A
teraz? Teraz stałam jak skamieniała, wpatrując się w człowieka,
który jeszcze dziesięć sekund temu był moim najlepszym
przyjacielem. Jeszcze nikt nie zranił mnie tak jak on, a chodziłam
już po świecie ponad dwa wieki.
- A więc to o mnie
myślisz? - zapytałam cicho, patrząc mu w oczy. - Że jestem,
pijawkowatą szlamą?
Chyba do Snape'a dopiero
dotarło, co powiedział, bo jego oczy rozszerzyły się gwałtownie.
- Bernie... j-ja nie
chciałem. Wybacz mi - próbował złapać mnie za przedramię. Nigdy
nie wykorzystywałam moich nadnaturalnych zdolności w obecności
przyjaciół, teraz jednak wyślizgnęłam się gwałtownie,
wywołując tym samym cień przerażenia na jego twarzy.
- Nie waż się więcej
tak do mnie mówić! - syknęłam wściekła, powstrzymując
napływające do oczu łzy. Odwróciłam się czym prędzej, by ich
nie widział, kierując się w kierunku Lily i jej przyjaciół,
którzy chyba właśnie zorientowali się, że coś jest nie tak.
- Bernie! - usłyszałam
za sobą głos Severusa. Powstrzymując łzy, podeszłam do
przyjaciół i uśmiechnęłam się sztucznie.
-
Zobaczmy, kogo my tu mamy.
Poczuła
na swoim ramieniu dużą dłoń, która brutalnie odwróciła ją w
kierunku Mistrza Eliksirów.
-
Witaj Severusie - odparła cicho, patrząc w szeroko otwarte oczy
byłego przyjaciela.
Akcja powoli nabiera tempa ;) Nic dziwnego, że Bernadetta pomyliła Harry'ego z Jamesem, w sumie to nawet dziwne gdyby go nie pomyliła ;)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie dlaczego ona wciąż wygląda tak młodo, ale skoro to świat czarodziejów to chyba to też normalne. Może jakieś specjalne zaklęcia albo dar. No chyba, że po prostu tak już ma.
I pojawił się Severus. Muszę przyznać, że właściwie od zawsze to jego postać lubiłam chyba najbardziej, a z tego co widzę może zająć tutaj ważną role w opowiadaniu. Jak fajnie :)
Czekam na więcej.
Pozdrawiam
To dlaczego tak wygląda i kim jest, jest zawarte we wspomnieniu.
UsuńGRAFICZNE CMENTARZYSKO to jak sama nazwa wskazuje jest to cmentarz, na którym spoczywają szablony i nagłówki! Znajdziesz tutaj coś odpowiedniego dla swojego bloga. Począwszy od nagłówków, śmiesznych gifów, szablonów, a skończywszy na zabawnych historyjkach Strażniczki cmentarzyska. Zapraszam serdecznie! Być może i Tobie się coś spodoba. ;) Ruszył nabór na szabloniarzy, więc jeśli czujesz się na siłach, to zapraszam do współpracy. Więcej informacji na blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://graficzne-cmentarzysko.blogspot.com/
Wpadnij i przekonaj się, co zaserwowała Śmierć z pomocą Zakazanej.
ps. najmocniej przepraszam za spam.